Trudno chyba (jeszcze?) mówić o jakiejś większej zmianie czy o widocznym trendzie w polskim internecie, ale myślę, że można zaryzykować tezę, że rosnąca popularność newsletterów to krok w dobrym kierunku.
W kierunku sieci opartej na dłuższych autorskich formach tekstowych oraz świadomych – a nie sterowanych przez algorytmy – wyborach czytelniczych.
Oczywiście newsletter nie jest zjawiskiem nowym, lecz przez wiele lat był traktowany jako kolejny kanał reklamowy do sprzedawania nam rzeczy, których nie potrzebujemy, i uznawany raczej za symbol zepsucia poczty elektronicznej niż jej renesansu.
Twórcy treści, którzy – z niejasnych dla mnie powodów – w minionej dekadzie porzucili blogi, korzystali raczej z social mediów (w przypadku autorów posługujących się słowem pisanym – głównie z Facebooka i Twittera), ale i oni zaczynają dziś odczuwać potrzebę zmiany, dłuższej wypowiedzi, uwolnienia się od kapryśnego feedu i konieczności schlebiania korporacyjnym algorytmom. Nie ma już jednak możliwości powrotu do blogów, które sami przecież zabili.
Na szczęście są newslettery. Głównie Substack, który wprawdzie zmierza w złym kierunku, m.in. natrętnie kierując ruch w kierunku swojej aplikacji (przypominam: najlepszymi aplikacjami do czytania newsletterów są twój ulubiony klient pocztowy i twój ulubiony czytnik RSS!), ale jest wygodny w obsłudze i – jeśli nie chcemy monetyzować treści – wciąż darmowy zarówno dla autorów, jak i odbiorców.
Substack anglojęzyczny wytworzył ogromną i pasjonującą społeczność ludzi piszących i czytających – nieprzebyte morze tekstów ważnych oraz wartych lektury, nawet jeśli wziąć pod uwagę tylko treści, których autorzy nie ukrywają za paywallem. To jednak temat tak rozległy, że pozwolę go sobie zachować na inną okazję.
Substack polskojęzyczny jest nieporównywalnie mniejszy, ale i on dynamicznie się rozwija. Oczywiście są tu pewne skutki uboczne, np. wysyp różnych szemranych coachów biznesu, szarlatanów z LinkedIna, generujących robotyczną tekstową papkę o tym, jak zarobić pierwszy milion do dwudziestki i jak inwestować na giełdach kryptowalut.
Ale na Substacku dzieje się też to, co ćwierć wieku temu wydarzyło się w blogosferze, czyli podział na mniejsze grona tematyczne. Zakręciła mi się w oku łza wzruszenia, gdy pewnego wieczoru, surfując po hiperłączach, trafiłem na grupkę linkujących do siebie wzajemnie newsletterów, które okazały się intymnymi dziennikami młodych kobiet. Ich autorki, gdyby korzystały z internetu na początku tego stulecia, prawdopodobnie założyłyby blogusie na serwisie blog.pl, ale dziś – skoro serwis blog.pl nie istnieje – zakładają blogusie na Substacku właśnie. Bardzo tęsknię za tą starą siecią i cieszę się, że choć jej kawałek wraca w tej formie.
Ale tak jak blog.pl nie był jedynym serwisem blogowym, tak i Substack nie jest jedynym dystrybutorem newsletterów. Na szczęście, bo wspomniane w wyżej linkowanej notce mankamenty Substacka nie wszystkim odpowiadają. Ci mają szereg alternatyw, w tym mój ulubiony Buttondown (ascetyczny w formie i niezależny od wielkich korporacji, ale niestety płatny powyżej stu subskrybentów) czy Beehiiv (też fajny i na razie darmowy do 2,5 tys. odbiorców). I ludzie z tych możliwości coraz śmielej korzystają, pisząc ciekawe, płynące nie z działów marketingu, ale z serducha newslettery. Wyżywają się twórczo i realizują publicystycznie oraz tą właśnie drogą kontaktują z czytelnikami.
Pojawia się wielu nowych ciekawych autorów, a coraz więcej starych porzuca błyskotki social mediów, rezygnując z cokolwiek upokarzającej walki o zasięgi i łaszenie się do algorytmów Muska czy Zuckerberga. Zamiast w ciągłym szumie feedu konkurować o uwagę ogłupionych smyraniem po smartfonach zombie, piszą dłuższe teksty i sięgają po prastarą technologię poczty elektronicznej oraz kanałów RSS, by je rozesłać. Myślę, że to bardzo dobrze.
Dodatek nadzwyczajny: siedmiu wspaniałych
Dla tych z Państwa, którzy odczuwają w swojej skrzynce e-mail niedobór dobrych tekstów, zostawiam kilka – w alfabetycznej kolejności podanych – czytelniczych rekomendacji.
Wojtek Żubr Boliński – internetowy publicysta społeczno-polityczny, który prowadzi youtubowy kanał Gilotyna, ale jako przedstawiciel zabieganej klasy pracującej nie mam czasu, żeby słuchać, jak chłop przez godzinę czy dwie gada przed kamerką. A w formie tekstowej Boliński jest zwięzły i pisze teksty takie jak choćby Odstrzeliwanie miliarderów jest skuteczne, ale to za mało.
Przemysław Gerschmann – analityk finansowy i inwestor, który w newsletterze 52Notatki co tydzień od trzech lat pisze na szczęście nie o pieniądzach (a jeśli już o nich, to mądrze), ale m.in. o higienie cyfrowej, produktywności i podróżach. I nawet jeśli nie zawsze się zgadzam z tym, co czytam, to zawsze jest to materiał do refleksji. Autor wart obserwowania – zwłaszcza że nie, jak większość tu opisywanych, przyszedł do newslettera z innych mediów, ale to właśnie w newsletterze jego publicystyczna twórczość narodziła się i rozkwitła.
Konrad Hildebrand – weteran internetowej blogosfery (m.in. Motyw Drogi), który wiele lat temu zniknął z sieci, by powrócić cyberpunkową powieścią Natychmiast to skasuj (polecałem ją w tej notce) oraz e-mailowym Notatnikiem z technologicznymi nowinkami i raportami z prac nad nową książką. Zalety? Dużo dobrych linków i celnych obserwacji. Wady? Newsletter nie ma archiwum na WWW i nie można go odbierać za pomocą czytnika RSS.
Zbigniew Jankowski – dziennikarz i wydawca, właściciel wydawnictwa Gamebook, który właśnie w newsletterze pisze o publikowanych przez siebie książkach oraz o tej, którą sam napisał, czyli Wilczym śladem. To rzadki przykład mądrze zrobionego marketingu e-mailowego, bo wiadomo, że głównym celem tych wiadomości jest to, żeby ich odbiorca kupił książkę, ale przy tym w newsletterze można zobaczyć “od zaplecza”, jak działa małe wydawnictwo. No i za subskrypcję dostaje się kilka ciekawych ebooków gratis :).
Kajetan Kusina – scenarzysta, ale głównie jednak publicysta popkulturalny prowadzący facebookowy fanpage Kusi na Kulturę. Oczywiście, co autor napisał na Facebooku, to algorytm Zuckerberga mi pokazał albo nie pokazał (ostatnio częściej to drugie), lecz teraz – gdy Kusina zdecydował się założyć newsletter – prosto do mojej skrzynki pocztowej regularnie wpadają filmowe, growe i czytelnicze newsy oraz rekomendacje. Tak jest zdecydowanie lepiej.
Tomasz Markiewka – filozof, filolog, ale dziś przede wszystkim publicysta polityczny, który – najwyraźniej zmęczony komentowaniem rzeczywistości Polski i świata na Facebooku – założył bloga (sam stosuje tę nazwę) na Substacku. To zdecydowanie bardziej przyjazna przestrzeń na takie pogłębione teksty, więc należy mieć nadzieję, że autor zakotwiczy tu na dłużej.
Michał Śledziński – jeden z najważniejszych polskich rysowników średniego pokolenia (twórca m.in. komiksowej serii Osiedle Swoboda i magazynu “Produkt”, o którym więcej pisałem tutaj), w newsletterach relacjonuje postępy prac nad nowymi komiksami i animacjami i wpuszcza fanów do swojego warsztatu. Świetnie się to czyta i tylko żal, że autor z takim piórem tak rzadko decyduje się na dłuższe formy pisemne.
To oczywiście nie wszystkie polecane przeze mnie newslettery, ale dalsze rekomendacje zostawiam sobie na następną okazję. Zwłaszcza że muszę jeszcze polecić inną publikację.
Lektura uzupełniająca
Nie pisałem o tym albumie komiksowym wcześniej, bo – szczerze mówiąc – myślałem, że nigdy nie ujrzy światła dziennego. Ale wreszcie jest – KDP 100+ Michała Śledzińskiego, czyli kontynuacja KDP 64+, zbierająca ostatnie plansze komiksowych felietonów, publikowanych przez Śledzia w magazynach “Pixel” i “PSX Extreme”. Nawiasem mówiąc, bardzo żałuję, że ten drugi magazyn – choć przecież dobrą publicystyką stoi – nie zdecydował się na kontynuację KDP(X), bo była to formuła innowacyjna zapewne w światowej skali. Ale nowych plansz nie ma i nie będzie, zostały te w archiwalnych numerach i teraz w albumie, gdzie autor rysunkowo opowiada o życiu, grach wideo i całej reszcie.
Świetna rzecz, a jest jeszcze dodatek w postaci powrotu Fida i Mela, bohaterów znanych najstarszym czytelnikom ze “Świata Gier Komputerowych” i albumu Na kozetce. Ci pojawili się już w “Produkcie” #24, ale trochę bez formy i bez dawnej energii, tu natomiast, w crossoverowym epizodzie z KDP, są w formie wręcz szczytowej. Rekomenduję!
Ciekawy tekst? Przydatne linki? Możesz odwdzięczyć się kawą. Pamiętaj, że listy do internetu powstają nocami, gdy skończę pisać to, co piszę dla pieniędzy. Bez kawy nie dam rady, dlatego z góry dziękuję za każde wsparcie.
Do przeczytania
W wiosennym (2/2025) numerze kwartalnika “CD-Action”, pośród wielu innych wartych lektury tekstów, zamieszczono i mój eseik, w którym zastanawiam się nad fenomenem streamów i let’s playów. Za moich czasów wszyscy woleliśmy grać niż patrzeć, jak grają inni, ale teraz chyba to się zmienia. Co o tym sądzić? Polecam tak artykuł własny, jak i cały periodyk.
W wydaniu specjalnym magazynu “PSX Extreme” pod wiele mówiącym tytułem “PC Extreme” piszę m.in. o pierwszych polskich grach na peceta i fenomenie Apogee Software oraz przypominam kilka growych perełek z ery MS DOS.
W 27. numerze magazynu “Komoda & Amiga Plus” wspominamy Mariusza “Ramosa” Rozwadowskiego, zmarłego dziesięć lat temu współautora książki Bajty polskie. Ja również napisałem kilka słów.
Do zobaczenia
21 marca (to już dziś!) o godz. 18:00 w ramach Dyskusyjnego Klubu Growego afiliowanego przy łódzkim CKNI będę zastanawiał się, czy warto grać w stare gry. Serdecznie zapraszam, wstęp wolny.
A następny list do internetu wyślę już w najbliższy piątek. Jeśli nie chcesz go przegapić, skorzystaj z kanału RSS lub zasubskrybuj newsletter. To jest za darmo i zawsze można zrezygnować!
W internecie mamy sporo bezpłatnych narzędzi tworzonych przez pasjonatów. Ciekawe, czy wśród nich jest takie jak substack, ale "odmonetyzowane".
Wolę Substacka od mejla, bo w mejlach mam dookoła spam mimo filtrów.