Pod koniec XX wieku w sieci zaczęły pojawiać się tzw. weblogi. Geneza zjawiska sięga witryn, na których internauci prezentowali uporządkowane chronologicznie (nie – jak w przypadku katalogów – tematycznie) kolekcje ciekawych linków, na jakie natknęli się podczas surfowania po sieci, ale w Polsce strony takie od razu przyjęły formułę osobistych dzienników. Przykładowo jeden z pierwszych krajowych blogerów – piszący pod nazwą „One jeszcze nie wiedzą…” Lubomir (za dnia pracownik punktu kserograficznego) – niemal każdej nocy na gorąco notował swoje miłosne podboje i inne przygody, jakie przydarzyły mu się podczas wizyt w warszawskich lokalach rozrywkowych.
Dla wielu potencjalnie chętnych do opowiadania o własnym życiu internautów barierą pozostawały kwestie techniczne: zakodowanie i instalacja systemu pozwalającego dodawać do strony kolejne wpisy (np. w języku PHP) było znacznie trudniejsze niż HTML. Problem ten dało się obejść, korzystając z jednej z dostępnych platform blogowych: zachodnich takich jak LiveJournal czy Blogger.com lub ich krajowej konkurencji – uruchomionego w 2001 roku serwisu Blog.pl.
Oferował on oczywiście możliwość założenia własnego internetowego dziennika, ale użytkownik miał również pewien wpływ na wygląd strony (np. kolor tła, krój pisma) oraz zawartość listy zaprzyjaźnionych blogów (tzw. blogroll). Ważną funkcjonalnością okazała się także możliwość komentowania wpisów publikowanych przez innych internetowych pamiętnikarzy (wcześniej robiło się to po prostu na własnym blogu, grzecznościowo linkując do komentowanego wpisu).
W tym samym czasie zjawisko spopularyzował reportaż Leszka K. Talki opublikowany w „Gazecie Wyborczej”. Dziennikarz zastanawiał się, jak po polsku nazwać osobę prowadzącą bloga – blogacz? bloggers? blogowicz? – i narzekał na poziom krajowych pamiętniczków: „Autorzy nie wiedzą, o czym pisać. Nic im się w życiu nie przydarza, ale czują, że powinni zapełniać kolejne dni. Piszą o tym, co zjedli na śniadanie, jaka jest pogoda i że zadzwonił kumpel”.
Nie da się ukryć, że był to także mój problem, ponieważ jeszcze w 2000 roku porzuciłem homepage na Republice i założyłem bloga. Jednego z pierwszych w Polsce i nawet myślałem o wykupieniu (wtedy jeszcze wolnej) domeny blog.pl, ale trochę bałem się inwestować aż 200 zł w chwilową modę. No cóż.
Poza tym – smutne, lecz prawdziwe – w ogóle nie umiałem pisać i zupełnie nie miałem o czym. Inni blogerzy podróżowali po świecie i robili świetne zdjęcia (Bart Pogoda), okazywali się utalentowanymi prozaikami lub publicystami (Aalli, Ash, Czerski, Ostry…), tworzyli sztukę (Endo) itd., a ja mogłem co najwyżej zdać nieporadną relację z wyprawy do biblioteki uniwersyteckiej lub przygotowań do kolokwium.
Oczywiście teraz rozumiem, że nic w tym złego – nie każdy w wieku 20 lat ma ciekawe życie, mnóstwo doświadczeń, przemyśleń i talentu do ubierania tychże w słowa – ale to właśnie ówczesna frustracja wynikająca z nieudanej kariery blogera przerodziła się u mnie w chęć robienia fajnych rzeczy, by móc je później opisać i jeszcze zrobić to ładnie. Efekty przyszły wiele lat później, mój blog ich nie doczekał.
Póki co na początku XXI wieku do grona blogerów dołączyli zawodowcy. W blogowanie wkręcił się sam Talko, a w jego ślady poszło wielu dziennikarzy, polityków, podróżników czy artystów (pierwszą blogerką-celebrytką była aktorka Krystyna Janda). Prowadzące internetowe pamiętniki gwiazdy szybko zaczęły też reklamować serwisy blogowe uruchamiane przez kolejne portale.
Blogi profesjonalizowały się, promując swoich autorów, którzy zresztą codzienne zapiski zaczęli traktować jako źródło dochodu. W efekcie osobiste notatki zostały wyparte przez blogi tematyczne (często prowadzone przez wielu autorów). Drugi śmiertelny cios klasycznym blogom zadały media społecznościowe, do których przenieśli się internetowi pamiętnikarze.
To jednak blogi jako awangarda ruchu Web 2.0 pierwsze pokazały, że każdy może pisać w internecie i że każdy znajdzie swojego czytelnika. Blog.pl zamknięto w 2018 roku.
We wcześniejszych odcinkach: poczta na Polboksie, homepage na Republice.
Miło się czytało? Postaw kawę autorowi.
Te zapiski można śledzić także poprzez kanał RSS.
A Bart Pogoda nadal prowadzi bloga.
Pamiętam bardzo ciekawe publikacje Leszka Talki o rozwijającym się interncie ukazujące się w Gazecie Wyborczej gdzieś na przełomie wieków. Chyba najbardziej zapadła mi w pamięci ta o ebayu (opisał historię zakupu jakiegoś plakatu filmowego z USA). Może fenomen internetowych aukcji i tego jak przeobraziły się na przestrzeni lat to coś wartego opisania przez Ciebie?