1. Kobalt to surowiec kluczowy dla produkcji baterii litowo-jonowych używanych w smartfonach, laptopach i samochodach elektrycznych, a większość światowych złóż tego metalu znajduje się w Demokratycznej Republice Konga.
Siddharth Kara pojechał tam, zobaczył i opisał, jak wygląda proces pozyskiwania kobaltu. Górników, w tym kobiety i kilkuletnie dzieci, wydobywających rudę gołymi rękami i za dolara dziennie. Bezwzględne i nieodwracalne niszczenie unikatowej w skali całej planety przyrody. Korupcję oraz sieć powiązań między lokalnymi elitami, zagranicznymi firmami i grupami zbrojnymi, kontrolującymi kopalnie i zyski.
Na drugim końcu tego łańcucha są oczywiście globalne koncerny technologiczne i motoryzacyjne, z frazesami o “społecznie odpowiedzialnym pozyskiwaniu surowców”, ale doskonale przecież wiedzące, skąd bierze się kobalt w ich produktach. No i konsumenci na Zachodzie, kupujący kolejny tablet albo elektryka, którzy tym bardziej powinni przeczytać tę książkę.
2. W gruncie rzeczy – nie jest to nowa historia. Jak świat światem fundamentem gospodarki są przecież wyzysk, przemoc i cierpienie, a Afryka bywa stałą ofiarą tych procesów co najmniej od czasów niewolnictwa.
Człowiek miałby jednak naiwną nadzieję, że w XXI wieku coś się zmieni na lepsze, że tematy takie jak choćby właśnie niewolnicza praca (w tym dzieci) to już tylko kartki z niechlubnej historii naszego gatunku. Ale nie – Kongijczycy wysiedlani z własnych wiosek, ryjący w ziemi za dolara dziennie albo pod lufą karabinu, ulegający wypadkom i wdychający toksyczne opary, wciąż są dla reszty ludzkości ok, jeśli dzięki temu dostaniemy kolejną baterię.
3. Poraża też chciwość beneficjentów tego procederu, którzy mają już za dużo pieniędzy, by wydać je do końca życia, a nawet by wydały je ich dzieci i wnuki, ale mimo to nadal bezlitośnie wyciskają kraj i jego mieszkańców. Kolejnego zyskanego tą drogą tysiąca czy miliona na koncie prawdopodobnie nawet nie odczują, natomiast los górnika kopiącego kobalt istotnie poprawiłoby nawet kilka dolarów – mógłby np. posłać syna do szkoły albo kupić sobie rower.
Skrajnie niesprawiedliwy podział zysków bulwersuje jeszcze bardziej, gdy uświadomimy sobie, że mowa o branżach szalenie dochodowych. W tym systemie jest po prostu mnóstwo pieniędzy. Popyt na smartfony i laptopy się nie skończy, a – jak nam mówią spece od reklamy – samochody elektryczne są przyszłością transportu i zmienią naszą planetę na lepsze. Zmienią czy nie zmienią, to się okaże, póki co wioski, w których pozyskuje się surowiec kluczowy dla zasilania nowoczesnych technologii, zazwyczaj nie mają nawet dostępu do prądu.
4. Ostatnia refleksja: bezradność i słabość. Autor poświęcił tej sprawie lata życia, które zresztą mógł podczas zbierania materiałów stracić, bo Demokratyczna Republika Konga nie należy do miejsc bezpiecznych (zwłaszcza jeśli ktoś kręci się i zadaje pytania w okolicach kopalni surowców). Rozpoznał, udokumentował i opisał cały proceder, wydał książkę, nagłośnił wszystko w mediach.
I absolutnie nic się nie zmieniło, a ponieważ samochody elektryczne potrzebują większych baterii niż smartfony i laptopy, wydobycie kobaltu będzie wzrastać. Podobnie jak skala wyzysku kongijskich górników i niszczenia tamtejszej przyrody.
Jedyni, którzy będą o tym myśleć, a może nawet odczują coś na kształt wyrzutów sumienia, to czytelnicy książki, gdy pójdą do sklepu z elektroniką albo salonu motoryzacyjnego. Ci, którzy powinni czuć się naprawdę źle – przedsiębiorcy z branży technologicznej, a zwłaszcza politycy… – raczej nie będą mieli nawet malutkiego dyskomfortu.
Ciekawy tekst? Postaw kawę autorowi. Pamiętaj, że Listy do internetu powstają nocami, gdy napiszę już wszystko to, co piszę dla pieniędzy, więc bez kawy nie dam rady.
Z archiwum newslettera
Już wcześniej zdarzało mi się notować na marginesach czytanych książek:
po lekturze Przegrywa pytałem, po co jest nam taki internet;
nad internetem, którego wolałbym nie znać, zastanawiałem się natomiast, przeczytawszy Influenzę.
Do przeczytania
W numerze 3/2025 kwartalnika “CD-Action” ogłosiłem okolicznościowy szkic z okazji 40. urodzin komputera Atari ST. Polecam łaskawej uwadze czytelników zarówno wzmiankowany tekst, jak i całe wydawnictwo. Kupić je można pod tym linkiem.
Zachęcam do subskrypcji newslettera: w aplikacji Substacka, za pośrednictwem kanału RSS, a zwłaszcza e-mailowo.
Jeśli jest uczucie, które towarzyszy większości ludzi w obecnych czasach, jest nim „bezsilność”. Odczuwana świadomie lub zagadana w głowie. Maszyna jest zbyt masywna, koła zębate kręcą się zbyt szybko, gorąc bije nie do zniesienia, a do tego maszyna, która mieli wszystko co ma przed sobą, grał przyjemną dla ucha melodię kojącą nerwy jej operatorów.
Trudno się daje lajka takiemu tekstowi, ale dziękuję Ci za niego. Czy książka porusza temat jak to mozliwe, że mając praktyczny monopol na dany surowiec można doprowadzić do wzorstu lokalnej elity, a nie rozwoju całego społeczeństwa/kraju (na kontrprzykładzie krajów, które taki sukces osiągnęły)? Na zdrowy rozum to powinna być kwitnąca dżungla niczym najbogatsze kraje z Zatoki Perskiej, prawda? Choć kończąc to zdanie miałem już w głowie obrazy z takich "rajów" siedzących na ropie, jak Irak, Iran, Libia, Rosja czy Wenezuela. Widocznie nie każdy może być Norwegią, ZEA czy Kuwejtem...