Gdy otworzyłem książkę Gry, które trzeba znać: od GTA V do Baldur’s Gate III (wydany pod szyldem „CD-Action” tom pierwszy planowanej tetralogii), byłem przekonany, że za chwilę napiszę negatywną recenzję. Ok, przyznaję, zrobione to jest bardzo starannie: twarda oprawa, dobry papier, prawie czterysta stron itd., więc wolumin będzie ładnie wyglądał na półce. Ale – pomyślałem – czy na tych czterystu stronach jest cokolwiek do czytania?
Przy pobieżnym kartkowaniu pomysł na książkę wydał mi się gorzej niż kiepski. Ot, wybór (jak zawsze – dyskusyjny) gier z lat 2013-2023, na każdy tytuł dwie strony (i to w składzie na modłę magazynową: kolumny, śródteksty, śródtytuły, duże ilustracje, więc w praktyce tekstu na stronę wychodzi jeszcze mniej niż w bardziej tradycyjnych publikacjach), do tego różni autorzy, nie zawsze związani z magazynem „CD-Action”, postawieni przed karkołomnym zadaniem napisania w paru tysiącach znaków o grach-legendach.
Przecież taki np. Wiedźmin 3 sam w sobie jest materiałem na książkę, a nie na rozkładówkę – gderałem pod nosem, zabierając się za lekturę. – Jak to ugryźć, żeby z jednej strony nie popaść w recenzencki ton, relacjonujący mechanikę i fabułę oraz oceniający oprawę audiowizualną (co tyle lat po premierze nie jest już w ogóle potrzebne), a z drugiej – uniknąć, nawet jeśli zasłużonych, to pożerających cenne znaki, jałowych pochwał i zapewnień o wybitności opisywanego dzieła? Krótko mówiąc, byłem przekonany, że się nie da i gotowy na najgorsze.
Zupełnie niepotrzebnie, bo książkę „CD-Action” przeczytałem w jeden weekend, zrobiłem mnóstwo notatek i teraz czekam na tom drugi, oczekiwanie umilając sobie grami, które kupiłem pod wpływem lektury.
Taki jest zresztą cel książki: już we wstępie autorzy słusznie zauważają, że nie da się zagrać we wszystko. Co roku powstają dziesiątki tysięcy gier, większość – siłą rzeczy – przegapiamy, w inne gramy tylko trochę i o nich zapominamy. A tu dostajemy zwięzły przewodnik, czego nie powinniśmy przegapić i o czym nie wolno zapomnieć, oraz dlaczego tak jest.
Oczywiście moglibyśmy się sprzeczać o wybór tytułów. Tych jest w książce prawie 190 i część z nich być może nie powinna się tam znaleźć. Inne powinny trafić na karty, a ich nie ma, i każdy czytelnik na pewno bez trudu skonstruuje w tym miejscu własną Listę Niedopuszczalnych Braków (mnie osobiście smuci bardzo skromna reprezentacja przygodówek point-and-click, które w ostatniej dekadzie przeżywają wyraźny renesans). Na szczęście w zamian autorzy, unikając łatwej pokusy trzymania się tytułów AAA, powyciągali z zakamarków historii wiele niezależnych, nieco zapomnianych produkcji (osobny plusik należy się np. za opis wywrotowej logicznej perełki Baba Is You!).
Nieuzasadnione okazały się też moje obawy o poziom tekstów: u większości autorów zaprocentowało prasowe doświadczenie, a papier wymaga przecież nie tyle nawet zwięzłości wypowiedzi, co wręcz starannego namysłu nad każdym znakiem. I tu ten namysł widać, nie ma lania wody, ale jest solidna argumentacja, więc nawet przy tytułach, co do których byłem przekonany, że ich akurat znać nie muszę, dawałem się w trakcie lektury przekonać autorom, że jednak tak. To książka nie tylko wartościowa poznawczo, lecz także przyjemna w odbiorze.
Reasumując, polecam Gry, które trzeba znać tym, którzy jeszcze ich nie czytali, a sam czekam na kolejne tomy, które doprowadzą tę opowieść do samego początku. W nich zresztą – jak sądzę – autorzy staną przed jeszcze trudniejszym zadaniem.
Tu bowiem opisywali gry stosunkowo młode, wciąż atrakcyjne. Nawet te z 2013 roku, jak choćby BioShock Infinite, GTA V czy The Last of Us, można przecież uruchomić z wielką przyjemnością. Te starsze często zdecydowanie gorzej zniosły upływ czasu i tekstu o nich nie zwieńczymy konkluzją „warto zagrać” (uruchamiałem ostatnio pierwsze części Tomb Raidera i Resident Evil, więc wiem, co mówię). Z kolei o tych najstarszych – jak choćby Doom, Tetris czy Space Invaders – napisano już tyle, że niewiele tu można dodać, by nie powtarzać powszechnie znanych faktów i anegdot. To się nie może udać – myślę, ale zaraz przypominam sobie, że tak samo myślałem o pierwszym tomie.
Książkę Gry, które trzeba znać można kupić w internetowym sklepie wydawnictwa, na Allegro, a w ten weekend także na 35. Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier, gdzie magazyn „CD-Action” będzie miał swoje stoisko.
Więcej o atrakcjach tegorocznej edycji MFKiG pisałem w poprzednim newsletterze, a do wizyty w Łodzi zachęcam tym bardziej, że na imprezie będę promował własną premierę książkową Stefan Weinfeld: człowiek o stu twarzach.
Jeśli interesują Cię, miły czytelniku/miła czytelniczko, inne moje książki, polecam Legendy gier wideo oraz Bajty polskie.
Jeśli natomiast wolał(a)byś książki o tematyce growej napisane przez innych autorów, być może zaciekawią Cię moje recenzje: Więcej węgla, Niech żyje Mortal Kombat albo DOOM Guy.
A jeśli uznajesz moje książkowe recenzje za przydatne, możesz odwdzięczyć się kawą. Newsletter jest bezpłatny i powstaje nocą, gdy napiszę już wszystko, co piszę dla pieniędzy, więc bez kawy nie dam rady. Z serca dziękuję za każde wsparcie.