Tytuł notki to trochę clickbait. Zarówno rysownik komiksu Figurki z Tilos, Jerzy Wróblewski, jak i jego scenarzysta, Stefan Weinfeld, zmarli w 1990 roku. Ja byłem wtedy dzieciakiem, więc nie miałem szans, by poznać ich osobiście, ale ww. album uważałem za arcydzieło. Do dziś go lubię i cenię – przede wszystkim za kreskę Wróblewskiego, lecz także za sensacyjną fabułę z emocjonującymi scenami bójek i pościgów, egzotyczną scenerię (Grecja), no i za główną bohaterkę – detektyw Helenę – która już samą płcią wyróżniała się z tłumu komiksowych, zawsze męskich, protagonistów, a do tego potrafiła nieźle kopnąć z wyskoku.
Wróblewski to temat na osobną notkę, której zresztą nie muszę pisać, bo jest wspomnieniowa książka Macieja Jasińskiego, ale i Stefan Weinfeld długo był dla mnie zagadką. Choć może nie powinien, bo jego nazwisko widziałem przecież na wielu klasycznych komiksach (by wymienić tylko tytuły takie jak Legendy Wyspy Labiryntu, Czarna róża czy Hernán Cortés i podbój Meksyku), a sama koncepcja “scenarzysty komiksowego” (gdy zdecydowana większość ówczesnych rysowników samodzielnie wymyślała swoje historie) wydawała mi się wtedy bardzo interesująca. No i regularnie trafiałem na Weinfelda, myszkując w archiwalnych “Młodych Technikach” czy w antykwariatach, gdzie wiele było jego książek, w których snuł opowieści science-fiction i popularyzował naukę oraz wynalazki.
O autorze tym przypomniałem sobie lata później, przy zupełnie innej okazji nawiązując kontakt z synem Stefana Weinfelda, Romanem. “Wie pan, mam w domu takie małe archiwum po tacie” – napisał do mnie pan Roman, a ja staram się nie przegapiać takich okazji.
Archiwum pana Romana okazało się zresztą ogromne, ale i tak niekompletne. Stefan Weinfeld pisał bowiem nieustannie, pozostawiając w dorobku ponad tysiąc artykułów, kilkadziesiąt książek i tyle samo scenariuszy komiksowych – częściowo zresztą niezrealizowanych i nieopublikowanych, bo kryzys na rynku wydawniczym na przełomie lat 80. i 90. oraz śmierć autora przerwały tę literacką karierę. Do tego dochodziły listy, recenzje, szkice, notatki… – zachowała się tego masa, a pan Roman pozbierał wszystko, co dało się znaleźć. W tym również rzeczy, które jego ojciec pisał pod różnymi pseudonimami i których do dziś nie ma w oficjalnych biogramach Stefana Weinfelda.
Zresztą te ostatnie trzeba będzie teraz zaktualizować nawet w tak zasadniczych punktach jak data i miejsce urodzenia, gdyż twórca Figurek z Tilos, choć miał życiorys bodaj jeszcze ciekawszy niż jego komiksy i opowiadania, niechętnie o nim opowiadał. Dzieciństwo w przedwojennej Łodzi przerwane przez wybuch wojny, ucieczka na wschodnie kresy Związku Radzieckiego, przejęcie cudzej tożsamości (Stefan Weinfeld przez całą młodość nazywał się bowiem zupełnie inaczej), powrót do kraju wraz z armią Berlinga, służba w Ludowym Wojsku Polskim zakończona w stopniu podpułkownika… – nawet najbliżsi znali tylko skrawki tej biografii, a i do dziś nie wszystkie jej karty zostały odkryte. Ale spróbowaliśmy dowiedzieć się tyle, ile mogliśmy.
Powstała książka Stefan Weinfeld: człowiek o stu twarzach, w której przedstawiamy życie i twórczość naszego bohatera (a fakt, że pan Roman jest jego synem, dodaje tej opowieści ciepłego, rodzinnego charakteru) oraz prezentujemy jego niepublikowane wcześniej artykuły i opowiadania, drukujemy niezrealizowany scenariusz komiksowy (co daje wgląd w warsztat twórcy), rekonstruujemy bibliografię i pokazujemy zdjęcia, listy oraz maszynopisy z archiwum autora.
Wyszła z tego – mam nadzieję – interesująca mozaika, z której wyłania się obraz twórcy bardzo płodnego, różnorodnego i chyba jednak nie do końca spełnionego. Ale Stefan Weinfeld miał na utrzymaniu rodzinę, a z takim priorytetem bez wahania porzucał projekty, które być może przyniosłyby mu satysfakcję artystyczną, lecz nie pozwoliłyby zarobić na byt. Myślę, że wielu dzisiejszych ludzi pióra podpisałoby się pod jego wyborami.
Więcej w książce. Premiera – z udziałem Romana Weinfelda – 15 września podczas 35. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Szczegóły, gdzie i jak kupić nasze dziełko, wkrótce.
A ja dziękuję tą publikacją za Figurki z Tilos, które na długi czas ukształtowały mój gust komiksowy i zaowocowały zainteresowaniem grecką kulturą. Dopiero podczas prac nad książką dowiedziałem się, że Stefan Weinfeld był w Grecji tylko raz, przejazdem.
Następny list do internetu – z zapowiedziami jesiennych premier, publikacji i wystąpień – wyślę za dwa tygodnie.
Jeśli chcesz mieć pewność, że dotrą do Ciebie te informacje, polecam subskrypcję newslettera e-mailem (przycisk poniżej) lub w aplikacji Substacka albo skorzystanie z kanału RSS.
Krótkie notatki i ciekawe linki publikuję w zakładce Notes, a wakacje to również doskonały czas, by poczytać wpisy archiwalne.
Moją twórczość można wesprzeć, fundując mi kawę. Kłaniam się w pas za każdą wpłatę, bo bez hojności darczyńców nie byłoby listów do internetu.
Fantastyczna robota. Zapoznanie się z kolekcją musiało przypominać odkrycie zaginionego skarbca pełnego wspaniałości.