Przyszłość według mnie - a w młodym pokoleniu już teraźniejszość - to przekaz wideo. Nie widzę żadnego zainteresowania formą pisaną, nawet tą krótką, u moich synów (12 i 15 lat). Sam więcej konsumuję treści wideo niż pisanych i w taką stronę to zmierza.
Jako artysta, ktory probuje sie jakos wybic widze to troche inaczej. Na X ciezko bylo znalezc cokolwiek lub kogokolwiek kto by chcial czytac moja tworczosc. Nie wspomne juz o wymarlym I toksycznym Facebooku.... kiedy ludzie rzucili sie na blusky bylo latwiej znalezc czytelnikow I mile kontakty. Nawiazac wspolprace. Bo algorytmy sa inne. Czesto takie male konta jak moje wychodzilo na glowna strone. Mnie blusky dal duzo pozytywnego feedbacku gdzie na innych socialach nie moglam znalezc zadnego feedbacku. Ogolnie social media wymieraja. Ludzie maja dosc ciaglej polityki i wojny miedzy soba. Wola posiedziec przy dobrym filmie. Wyjsc z domu lub pograc w gierke. I masz racje. Wiele mądrych ludzi ogłupiało przez social media....
Dzięki za polecenie i miłe słowa! Paradoksalnie, blisko mi do poglądu, że ograniczanie swoich zmagań ze słowem pisanym do bardzo krótkich form jest błędem - poświęciłem temu nawet pierwszy wpis na Substacku: https://open.substack.com/pub/jeczjan/p/po-co-pisac-dlugo
A jednak jestem aktywny na Bluskaju i wciąż sobie tę aktywność cenię. Dlaczego? Kilka powodów:
1. Żaden inny format mediów społecznościowych nie otwiera mnie tak na wzbogacające perspektywy - nie ma, mówiąc brzydko, tak mocnego aspektu „Discovery”. Nie zliczę, ile naukowczyn, dziennikarek, publicystek, czy po prostu bystrych, anonimowych posterek, ile nowych publikacji, książek, podcastów itd. poznałem dzięki Twitterowi, a teraz Bluskajowi.
2. Co więcej, na tej platformie najłatwiej mi wymieniać się opiniami z tymi wszystkimi inspirującymi ludźmi. Jeśli jest się kulturalnym i ma się coś do powiedzenia, to oni naprawdę chcą tam rozmawiać. No i jest to dużo wygodniejsze niż komentarze na Substacku ;)
3. Mikroblogi są też najwygodniejszym medium do dzielenia się treściami, które chce się polecić. Co prawda sam zacząłem ostatnio robić prasówki i czepię z tego dużo satysfakcji, ale dobór tekstów, ich komentowanie itd to czasochłonny proces. Do codziennego „kuratorstwa contentu” Bluesky, który nie ogranicza zasięgów linków, nadaje się IMO świetnie.
4. Wreszcie, o ile uważam, że trenowanie pisania dłuższych form jest niedocenianym wysiłkiem, o tyle zamykanie myśli w 300 znakach też jest ważnym ćwiczeniem - innych, ale nie mniej istotnych partii mięśni mózgu.
> ludzie chwalą Bluesky, doceniając sympatyczną atmosferę, jaka tam podobno panuje
Wszedłem na Bluesky w rocznicę śmierci Margaret Thatcher. Przyznam szczerze, że nie byłem jeszcze świadkiem by nad zmarłym wylewać takie wiadra pomyj. Na rocznicę śmierci Hitlera zawsze jest spokój i kultura.
Twitter zawsze był nadreprezentowany w mediach przez sam fakt popularności wśród pracowników mediów. Przecież w Polsce Twitter to plankton.
Sam po latach aktywności doszedłem do wniosku, że to nie jest platforma służąca rozmowie i pokasowalem historię wpisów. Ale nadal korzystam z niej biernie jako źródła wiedzy na parę konkretnych tematów (np sytuacja w Ukrainie)
Mnie tylko bawi, że różni tacy przeskakują na Bluskaj, praktycznie zamkniętą platformę napędzaną forsą inwestorów. Dwadzieścia lat nie nauczyło nikogo niczego. Nawet szkoda szykować mowy „…a nie mówiłem” na przyszłość.
A w temacie krótkich form, tak na Blipie jak i na Fediverse (laicko zwany Mastodon) obserwuję praktycznie tylko ludzi, których albo znam w rzeczywistości albo długo w Internecie. Funkcjonuje jak luźny czat z kolegami, z tą różnicą, że można się włączyć do jakiejś rozmowy z obcymi ludźmi.
Ale gdyby wszystkie SM tego typu zniknęło nawet powieka by mi nie zatrzepotała.
To argument do rozważenia tylko wtedy, gdy jesteśmy np. politykiem przekonującym nieprzekonanych do swoich racji i próbującym dotrzeć z przekazem do nowych grup odbiorców. Ale i tak algorytmy zamykają nas w bańkach tak bardzo, że ktoś, kto głosi prawdy nam niemiłe, i tak raczej z prawdami tymi nam się nie wyświetli. Będą się natomiast pokazywać ci, z którymi się zgadzamy, co czyni ową misję przebicia się z sygnałem wątpliwą.
Osobna - i ważna zwłaszcza w przypadku Twittera czy Bluesky - kwestia to ułomny kanał komunikacji. Nawet jeśli mam komuś do przekazania coś ważnego, rzadko zmieści się to w jednym akapicie.
Racja, polityka to osobna kwestia jeśli chodzi o decyzję obecności na TT/X czy podobnych portalach. Pewnie osoby z innych obszarów może kusić potencjalny szybki zasięg, rozpoznawalność, która jawi się jako rzecz do zdobycia szybko i łatwo, skoro to medium masowe.
I, co ciekawe, fora były o wiele wygodniejsze w użyciu - wyszukiwarka, porządkujący dyskusję podział na sekcje i podsekcje, łatwy dostęp do całej wcześniejszej twórczości osoby, z którą rozmawiamy itd., itp. A jednak wybraliśmy rozwiązanie bardziej zawodne.
Przyszłość według mnie - a w młodym pokoleniu już teraźniejszość - to przekaz wideo. Nie widzę żadnego zainteresowania formą pisaną, nawet tą krótką, u moich synów (12 i 15 lat). Sam więcej konsumuję treści wideo niż pisanych i w taką stronę to zmierza.
Pełna zgoda. I piszę to z perspektywy osoby niegdyś uzależnionej od Twittera, a teraz błąkającej się po Threads / Blusky.
Jako artysta, ktory probuje sie jakos wybic widze to troche inaczej. Na X ciezko bylo znalezc cokolwiek lub kogokolwiek kto by chcial czytac moja tworczosc. Nie wspomne juz o wymarlym I toksycznym Facebooku.... kiedy ludzie rzucili sie na blusky bylo latwiej znalezc czytelnikow I mile kontakty. Nawiazac wspolprace. Bo algorytmy sa inne. Czesto takie male konta jak moje wychodzilo na glowna strone. Mnie blusky dal duzo pozytywnego feedbacku gdzie na innych socialach nie moglam znalezc zadnego feedbacku. Ogolnie social media wymieraja. Ludzie maja dosc ciaglej polityki i wojny miedzy soba. Wola posiedziec przy dobrym filmie. Wyjsc z domu lub pograc w gierke. I masz racje. Wiele mądrych ludzi ogłupiało przez social media....
Dzięki za polecenie i miłe słowa! Paradoksalnie, blisko mi do poglądu, że ograniczanie swoich zmagań ze słowem pisanym do bardzo krótkich form jest błędem - poświęciłem temu nawet pierwszy wpis na Substacku: https://open.substack.com/pub/jeczjan/p/po-co-pisac-dlugo
A jednak jestem aktywny na Bluskaju i wciąż sobie tę aktywność cenię. Dlaczego? Kilka powodów:
1. Żaden inny format mediów społecznościowych nie otwiera mnie tak na wzbogacające perspektywy - nie ma, mówiąc brzydko, tak mocnego aspektu „Discovery”. Nie zliczę, ile naukowczyn, dziennikarek, publicystek, czy po prostu bystrych, anonimowych posterek, ile nowych publikacji, książek, podcastów itd. poznałem dzięki Twitterowi, a teraz Bluskajowi.
2. Co więcej, na tej platformie najłatwiej mi wymieniać się opiniami z tymi wszystkimi inspirującymi ludźmi. Jeśli jest się kulturalnym i ma się coś do powiedzenia, to oni naprawdę chcą tam rozmawiać. No i jest to dużo wygodniejsze niż komentarze na Substacku ;)
3. Mikroblogi są też najwygodniejszym medium do dzielenia się treściami, które chce się polecić. Co prawda sam zacząłem ostatnio robić prasówki i czepię z tego dużo satysfakcji, ale dobór tekstów, ich komentowanie itd to czasochłonny proces. Do codziennego „kuratorstwa contentu” Bluesky, który nie ogranicza zasięgów linków, nadaje się IMO świetnie.
4. Wreszcie, o ile uważam, że trenowanie pisania dłuższych form jest niedocenianym wysiłkiem, o tyle zamykanie myśli w 300 znakach też jest ważnym ćwiczeniem - innych, ale nie mniej istotnych partii mięśni mózgu.
> ludzie chwalą Bluesky, doceniając sympatyczną atmosferę, jaka tam podobno panuje
Wszedłem na Bluesky w rocznicę śmierci Margaret Thatcher. Przyznam szczerze, że nie byłem jeszcze świadkiem by nad zmarłym wylewać takie wiadra pomyj. Na rocznicę śmierci Hitlera zawsze jest spokój i kultura.
To porównanie miałoby jakikolwiek sens, gdyby od śmierci obojga upłynęła podobna ilość czasu.
Twitter zawsze był nadreprezentowany w mediach przez sam fakt popularności wśród pracowników mediów. Przecież w Polsce Twitter to plankton.
Sam po latach aktywności doszedłem do wniosku, że to nie jest platforma służąca rozmowie i pokasowalem historię wpisów. Ale nadal korzystam z niej biernie jako źródła wiedzy na parę konkretnych tematów (np sytuacja w Ukrainie)
Mnie tylko bawi, że różni tacy przeskakują na Bluskaj, praktycznie zamkniętą platformę napędzaną forsą inwestorów. Dwadzieścia lat nie nauczyło nikogo niczego. Nawet szkoda szykować mowy „…a nie mówiłem” na przyszłość.
A w temacie krótkich form, tak na Blipie jak i na Fediverse (laicko zwany Mastodon) obserwuję praktycznie tylko ludzi, których albo znam w rzeczywistości albo długo w Internecie. Funkcjonuje jak luźny czat z kolegami, z tą różnicą, że można się włączyć do jakiejś rozmowy z obcymi ludźmi.
Ale gdyby wszystkie SM tego typu zniknęło nawet powieka by mi nie zatrzepotała.
Ale czy z drugiej strony rezygnacja nie jest oddaniem pola i porzuceniem opcji dotarcia do jakichś grup? Czy to z perspektywy polityka czy wydawcy?
To argument do rozważenia tylko wtedy, gdy jesteśmy np. politykiem przekonującym nieprzekonanych do swoich racji i próbującym dotrzeć z przekazem do nowych grup odbiorców. Ale i tak algorytmy zamykają nas w bańkach tak bardzo, że ktoś, kto głosi prawdy nam niemiłe, i tak raczej z prawdami tymi nam się nie wyświetli. Będą się natomiast pokazywać ci, z którymi się zgadzamy, co czyni ową misję przebicia się z sygnałem wątpliwą.
Osobna - i ważna zwłaszcza w przypadku Twittera czy Bluesky - kwestia to ułomny kanał komunikacji. Nawet jeśli mam komuś do przekazania coś ważnego, rzadko zmieści się to w jednym akapicie.
Racja, polityka to osobna kwestia jeśli chodzi o decyzję obecności na TT/X czy podobnych portalach. Pewnie osoby z innych obszarów może kusić potencjalny szybki zasięg, rozpoznawalność, która jawi się jako rzecz do zdobycia szybko i łatwo, skoro to medium masowe.
Fora dyskusyjne
niestety umarły.
Mnie najbardziej smuci, że SM zabiły góra dyskusyjne. Bywałam uczestnikiem takowych. Grupy na FB to zupełnie co innego.
I, co ciekawe, fora były o wiele wygodniejsze w użyciu - wyszukiwarka, porządkujący dyskusję podział na sekcje i podsekcje, łatwy dostęp do całej wcześniejszej twórczości osoby, z którą rozmawiamy itd., itp. A jednak wybraliśmy rozwiązanie bardziej zawodne.
Prawo Kopernika-Greshama w działaniu :)
Tutaj trafiasz w sedno:
„Chciałbym wierzyć, że aktywiści, dziennikarze czy naukowcy (już nie mówiąc o politykach), nie trwonili tego czasu z powodu głupiego uzależnienia.”
Ja nawet nie muszę chcieć wierzyć, bo nie mam najlepszego zdania o ludzkiej naturze. :)
Na szczęscie narasta fala sprzeciwu przeciwko sołszjalom. Dwa ciekawe głosy w tej dyskusji z mijającego miesiąca (tytuł drugiego jest bardzo wymowny):
[1]: https://annehelen.substack.com/p/the-social-media-sea-change
[2]: https://embedded.substack.com/p/you-might-just-have-to-be-bored
Dla mnie krótko i szybko = źle. Testowałam kiedyś Twittera, ale to nie dla mnie. Dziękuję za podsumowanie