Wydaje mi się, że potrzebujemy nowego paradygmatu wyszukiwania treści w Internecie. A raczej: powrotu do starego. Pamiętam, że pod koniec lat 90. rywalizowały ze sobą dwie przeglądarki: Yahoo i Altavista. Yahoo miała katalog stron, ale Altavista, o ile dobrze pamiętam, zwracała lepsze wyniki poszukiwań po słowach kluczowych (chociaż oczywiście kilka lat potem Google zjadł ją na śniadanie) i wolałem właśnie nią.
Chciałbym, żeby do łask wróciły ręcznie kompilowane katalogi wartościowych stron internetowych z przemyślanym podziałem na kategorie, tematy i podtematy, oraz być może z systemem tagów. Powinny wspierać ją boty, które np. wyszukiwałyby martwe linki, ale całość powinna zostać przygotowana przez ludzi, nie przez algorytmy. Szukanie po słowach kluczowych? Tak, ale tylko w obrębie katalogu i wewnątrz krótkich opisów stron.
Brzmi utopijnie, no ale przecież nie twierdzę, że autorom takiego katalogu nie wolno byłoby zarabiać na reklamach i nie wprowadzić opcji premium z dodatkowymi ficzurami...
No ja bym z takiego katalogu korzystał, Ty też, ale ile jeszcze osób? Większości nawet nie chce się już klikać w linki w wyszukiwarkach, tylko czekają na odpowiedzi od SI, więc mam tu złe przeczucia.
Katalogi są lepsze od wyszukiwarek, ale i dobra wyszukiwarka (powiedzmy: taki Google sprzed 20 lat) byłaby ok, a nie mamy nawet tego. W sumie to temat na osobny felieton :).
Twój kontrargument („kto jeszcze by z tego korzystał?”) stawia nas przed interesującym dylematem: Albo liczba osób, którym odpowiadałyby takie rozwiązania, jest na tyle duża, że warto je rozwijać, nawet jako programista-hobbysta; albo też internet jest popsuty nieodwracalnie po prostu dlatego, że korzystają z niego już „wszyscy”, a większość ludzi przedkłada niestety rozwiązania proste nad mądre – i nie opłaca się utrzymywać tych ostatnich dla kilku procent internautów.
Wydaje mi się, że problem liczby osób zainteresowanych (potencjalnych użytkowników) jest tu uniwersalny i wykracza poza wątki komercyjne (co się opłaca utrzymywać): gdyby wystarczająco dużo osób czytało ziny / blogi, ludzie tworzyliby ziny / blogi itd.
A jednak piszesz, też do sieci. Jakie jest rozwiazanie wedlug Ciebie dobre, dla tworcow tekstow, w takiej wlasnie rzeczywistosci? Ty łączysz aktywnosc offline z tworzeniem online - to optymalna droga?
Wydaje mi się, że potrzebujemy nowego paradygmatu wyszukiwania treści w Internecie. A raczej: powrotu do starego. Pamiętam, że pod koniec lat 90. rywalizowały ze sobą dwie przeglądarki: Yahoo i Altavista. Yahoo miała katalog stron, ale Altavista, o ile dobrze pamiętam, zwracała lepsze wyniki poszukiwań po słowach kluczowych (chociaż oczywiście kilka lat potem Google zjadł ją na śniadanie) i wolałem właśnie nią.
Chciałbym, żeby do łask wróciły ręcznie kompilowane katalogi wartościowych stron internetowych z przemyślanym podziałem na kategorie, tematy i podtematy, oraz być może z systemem tagów. Powinny wspierać ją boty, które np. wyszukiwałyby martwe linki, ale całość powinna zostać przygotowana przez ludzi, nie przez algorytmy. Szukanie po słowach kluczowych? Tak, ale tylko w obrębie katalogu i wewnątrz krótkich opisów stron.
Brzmi utopijnie, no ale przecież nie twierdzę, że autorom takiego katalogu nie wolno byłoby zarabiać na reklamach i nie wprowadzić opcji premium z dodatkowymi ficzurami...
No ja bym z takiego katalogu korzystał, Ty też, ale ile jeszcze osób? Większości nawet nie chce się już klikać w linki w wyszukiwarkach, tylko czekają na odpowiedzi od SI, więc mam tu złe przeczucia.
Katalogi są lepsze od wyszukiwarek, ale i dobra wyszukiwarka (powiedzmy: taki Google sprzed 20 lat) byłaby ok, a nie mamy nawet tego. W sumie to temat na osobny felieton :).
Twój kontrargument („kto jeszcze by z tego korzystał?”) stawia nas przed interesującym dylematem: Albo liczba osób, którym odpowiadałyby takie rozwiązania, jest na tyle duża, że warto je rozwijać, nawet jako programista-hobbysta; albo też internet jest popsuty nieodwracalnie po prostu dlatego, że korzystają z niego już „wszyscy”, a większość ludzi przedkłada niestety rozwiązania proste nad mądre – i nie opłaca się utrzymywać tych ostatnich dla kilku procent internautów.
Wydaje mi się, że problem liczby osób zainteresowanych (potencjalnych użytkowników) jest tu uniwersalny i wykracza poza wątki komercyjne (co się opłaca utrzymywać): gdyby wystarczająco dużo osób czytało ziny / blogi, ludzie tworzyliby ziny / blogi itd.
Zagraj w Hypnospace Outlaw :)
Dzięki! Nie znałem, ale zaraz poznam.
A jednak piszesz, też do sieci. Jakie jest rozwiazanie wedlug Ciebie dobre, dla tworcow tekstow, w takiej wlasnie rzeczywistosci? Ty łączysz aktywnosc offline z tworzeniem online - to optymalna droga?
To jest temat-rzeka, pozwolę sobie odpowiedzieć nie w komentarzu, a w odrębnym felietonie :).
Jeszcze lepiej, czekam:)