1. W jednym z poprzednich listów pisałem o uzależnieniu od smartfona i radziłem, jak można zredukować czas spędzany przy tym urządzeniu. Niestety, rady te często nie działają, podobnie jak nieskuteczne bywają postanowienia częściowego ograniczania się w przypadku innych uzależnień. Deklaracje typu “będę mniej palił” czy “tylko jedno piwko i do domu” u osób, które palą bądź piją nałogowo, zazwyczaj są negatywnie weryfikowane przez życie.
Stąd w internecie wiele świadectw osób, które przekonawszy się, że próby redukcji czasu spędzanego na scrollowaniu smartfonowego ekranu w ich przypadku nie powiodły się, całkowicie rezygnują z tego urządzenia.
2. Co ważne, osoby te nie chcą jednocześnie rezygnować z poczucia bezpieczeństwa, jakie daje możliwość ciągłego kontaktu z bliskimi. To swoją drogą ciekawe, bo jeszcze ćwierć wieku temu, poza garstką biznesmenów wyposażonych w pagery, wychodziliśmy do pracy czy do szkoły bez żadnych komunikatorów i całe społeczeństwo funkcjonowało normalnie. Wczoraj rano zapomniałem zabrać telefonu z domu i choć uświadomiłem sobie ten brak zaledwie 500 metrów od furtki, nie wróciłem. Przeżyłem pół dnia w mieście bez możliwości kontaktu z bliskimi i nic się nie stało ani mnie, ani im. Niemniej dziś, opuszczają mieszkanie, dwa razy upewniłem się, że telefon leży grzecznie w plecaku.
Zastanawiając się, jak zmieniło się nasze życie dzięki mobilnej telefonii, musielibyśmy oczywiście uwzględnić plusy oraz minusy: zarówno uspokajającą możliwość kontroli rodzica nad tym, co dzieje się z jego dzieckiem, jak i obciążające poczucie potrzeby bycia ciągle dostępnym. Zostawmy jednak ten temat na inną okazję, tu poprzestając na konstatacji, że większość z nas z permanentnej komunikacji nie chce rezygnować.
3. Najprostszym i najtańszym rozwiązaniem jest więc tzw. dumbfon, czyli tradycyjny telefon komórkowy z fizyczną klawiaturą. Na rynku wciąż mamy takich sporo, różniących się funkcjami i wyglądem (są nawet modele z klapką), za to przyjemnie zaskakujących ceną. Podstawowe modele producentów takich jak MyPhone czy Nokia można kupić już za 100-200 zł. Dzwonią, odbierają i wysyłają SMS-y (ale klawiatury mają tak niewygodne, że nie będzie pokusy, by prowadzić za ich pośrednictwem ożywioną korespondencję). Z funkcji multimedialnych miewają radio FM. Z gier – Nokia proponuje węża, ale gorszego niż ten w klasycznym modelu 3310. Jeśli jest aparat fotograficzny, to robi zdjęcia tak słabe, że i tak nikt nie będzie próbował. Słowem: nic nie zachęca, by sięgać po telefon, a pozostajemy w stałym kontakcie z najbliższymi. I jeszcze, jeśli nie gadamy zbyt dużo, bateria trzyma nawet tydzień bez ładowania. Za niewielką dopłatą można też znaleźć model ze wzmocnioną obudową, np. MyPhone’a z serii Hammer albo Nokię 800 Tough, którym nie straszne są upadki czy zamoczenia.
Niestety, choć urządzenia te rozwijane są od lat 90., był więc czas, żeby dopracować szczegóły, zostały skandalicznie zaniedbane przez projektantów i producentów. Praktycznie każdy model ma liczne frustrujące wady interfejsu. Albo często wykorzystywane funkcje (np. radioodbiornik) ukryte są w jakimś odległym podmenu i nie ma możliwości przypisania ich do klawiszy skrótu. Albo zewnętrzne przyciski głośności nie blokują się razem z resztą klawiatury i telefon samoczynnie wycisza się w kieszeni. Albo nie ma opcji przeszukiwania kontaktów. Albo budzik nie dzwoni przy wygaszonym ekranie. Albo model sprzedawany jest jako “telefon dla seniora”, a nie pozwala na powiększenia czcionki. Są to bardzo proste do wyłapania błędy, ale nikomu nie chce się ich poprawić, korzystanie z dumbfona bywa więc bardziej nieprzyjemne niż powinno.
4. Co zrozumiałe, pojawiła się więc grupa użytkowników skłonnych zapłacić więcej, ale za produkt dopracowany i wolny od uciążliwych mankamentów. Otworzyło to przestrzeń dla inicjatyw takich jak choćby Mudita Pure, za którym stał znany z CD Projektu Michał Kiciński – niby zwykły dumbfon, ale z designerskim wyglądem i dzwonkami komponowanymi przez zawodowego didżeja, niemęczącym wzroku e-papierowym wyświetlaczem i nawet timerem do medytacji. Fajnie, ale gdzie jest haczyk? Za telefon trzeba było zapłacić 300 dolarów.
Niestety, pechowi nabywcy tego modelu przekonali się, że – choć wyżej wymienione cechy okazały się prawdą – Mudita Pure miała problemy z tak podstawową funkcjonalnością jak… dzwonienie (kłopoty z zasięgiem, fatalny głośnik). A kosztujący 300 dolarów telefon, z którego trudno zadzwonić, to jednak nawet dla cyfrowych minimalistów za duży ekscentryzm.
5. W tej kategorii urządzeń śmiało polecić można natomiast szwajcarski Punkt MP02 – raczej świetnie wykonany, z przemyślanym i estetycznym interfejsem (notatki z przypomnieniami!), obsługą komunikatora Signal dla ceniących sobie prywatność oraz wbudowanym hotspotem, ale za to w cenie 300 euro (prawie 1600 zł w Polsce). No i – co jednak bulwersuje – z niewymienialną baterią, której żywotność producent szacuje na pięć lat. Później, jak rozumiem, nawet wciąż sprawny aparat trafi do śmieci.
Tę samą wadę, choć inne podejście do interfejsu ma Light Phone II – telefon dotykowy, z e-papierowym wyświetlaczem (który skutecznie spowalnia pisanie wiadomości) i minimalistycznym, czysto tekstowym menu (MMS-y wysyłane są na powiązany e-mail). Cena? 300 dolarów + 30 na ochronne etui. No i wysyłka z USA, więc w pakiecie polski użytkownik dostaje cło oraz problemy z egzekwowaniem gwarancji. Aktualnie producent pracuje nad trzecią wersją urządzenia – z wyświetlaczem OLED i aparatem fotograficznym.
Sytuacja z dumbfonami jest zatem – jak widać – niewesoła, bo są albo kiepskie albo bardzo drogie (znacznie droższe niż przyzwoity smartfon) albo drogie i kiepskie.
6. Co więcej, możliwość rezygnacji ze smartfona to dziś przywilej nie tylko finansowy, ale i życiowy. Jeśli twoja praca opiera się na podróżach, ciężko zrezygnować z nawigacji. Jeśli wszyscy twoi znajomi w komplecie używają WhatsAppa, prawdopodobnie nie skłonisz ich do korzystania z SMS-ów. Jeśli szef wymaga ciągłego odbierania e-maili, zapewne potrzebujesz klienta poczty elektronicznej w telefonie.
Być może więc lepszym rozwiązaniem będzie więć minismartfon, np. Unihertz, który ma w ofercie kilka modeli ze wzmocnioną obudową, kilka z fizyczną klawiaturą oraz nowy model Jelly Star – z Androidem 13 hulającym na trzycalowym wyświetlaczu i fikuśnym designem. W sytuacji awaryjnej urządzenie takie może więc służyć do wszystkiego tego, do czego służą inne smartfony (nawigacja, WhatsApp, e-mail), ale malutki ekranik skutecznie zniechęca do scrollowania YouTube’a czy innego Instagrama. A do tego kosztuje sporo mniej niż wyżej wymienione dumbfony z górnej półki. Haczyk? Kiepskie aparaty, brak aktualizacji systemu operacyjnego i – w razie kłopotów - problemy z egzekwowaniem gwarancji, bo to jednak niszowa chińska marka (co rodzi też niepokój o prywatność użytkowników). No cóż – nie ma ideałów.
7. List ten wysyłam niechętnie, bo nie jestem fanem kupowania nowych sprzętów (ekologia itd.). Nie ma tu też odpłatnego lokowania produktów, reklamy i linków afiliacyjnych – nikt mi za to te rekomendacje nie dał nawet grosza. Niemniej uważam, że warto podjąć próbę refleksji nad swoimi sposobami korzystania ze smartfona, bo to urządzenie szkodliwe i uzależniające. Na szczęście – wbrew temu co chcą nam wmówić producenci i sprzedawcy tychże – istnieją alternatywy i sposoby, by sobie pomóc (raz jeszcze odsyłam do listu, w którym pisałem o tym szerzej).
Choć oczywiście to strasznie smutne, że zamiast cieszyć się wybitnym osiągnięciem techniki, z głupoty i chciwości tak smartfony zepsuliśmy, że musimy szukać metod, by się od nich oderwać.
Przydatny artykuł? Możesz odwdzięczyć się kawą. Pamiętaj, że listy do internetu powstają nocami, gdy skończę pisać to, co piszę dla pieniędzy. Bez kawy nie dam rady, dlatego z góry dziękuję za każde wsparcie.
A następny list do internetu zostanie wysłany już w najbliższy piątek. Jeśli nie chcesz go przegapić, zostaw swój adres e-mail w okienku poniżej lub skorzystaj z subskrypcji kanału RSS.
Pozdrawiam i do przeczytania!
Czuję się wywołany do odpowiedzi, bo miesiąc temu zrezygnowałem całkowicie ze smartfona i noszę przy sobie dumbfona AGM M9. Warunkiem sine qua non było dla mnie, żeby telefon obsługiwał karty MicroSD w przyzwoitych rozmiarach, posiadał odtwarzacz MP3 i rozumiał Bluetootha. Mocno zawęziło to mój wybór, co samo w sobie jest podejrzane, no bo dlaczego dumbfon wyprodukowany w ostatnich lat nie może mieć tych trzech funkcji?
Z przesiadki na starożytny telefon jestem, ogólnie rzecz biorąc, bardzo zadowolony, gdyż w ciągu zaledwie miesiąca zregenerowała się moja umiejętność koncentracji. Tak jak dawniej, znowu potrafię czytać ciągiem przez godzinę książkę; jadąc zbiorkomem do pracy, wyglądam znowu przez okno; gdy mam wolnych 20 minut między domowymi zajęciami, to znowu potrafię usiąść na kanapie i się odprężyć bez nurkowania w internet. Wspaniałe uczucia.
Niemniej, jest dokładnie tak jak piszesz: Ten bądź co bądź nowoczesny telefon posiada kilka bugów. Nie mogę jednak napisać, że bugi są irytujące, bo są one przede wszystkim śmieszne i przydają telefonowi „duszy”. Na przykład przy uruchomionym w tle, ale zapauzowanym odtwarzaczu MP3 (a nie chcę go wyłączać całkowicie, żeby nie zresetować słuchanego podcastu), ekran nie gaśnie; muszę zablokować klawiaturę i nacisnąć czerwoną słuchawkę, żeby go samodzielnie wygasić.
Niestety, sporo do życzenia pozostawia też odbieranie i wysyłanie SMS-ów. Zarządzanie archiwum jest takie sobie, a przy wstukiwaniu wiadomości okazuje się, że telefon w nieporadny sposób przełącza między wielkimi a małymi literami. Głupie to.
Piszesz o designerskich, drogich dumbfonach z Signalem, e-papierem, notatkami z przypomnieniami itd. Według mnie – nie tędy droga. Wystarczy. żeby dumbfon posiadał zupełnie podstawowe opcje, ale żeby były one doszlifowane pod kątem interfejsu i pozbawione bugów. Podejrzewam, że na fali odwrotu od smartfonów, doczekamy się takiego sprzętu w przeciągu kilku najbliższych lat. Ba, myślę nawet, że to jest w obecnej chwili nisza do wypełnienia.
Ale czy pomimo problemów z M9 powrócę do smartfona? Nie. Wyposażyłem się nawet w tokeny i YubiKey, żeby móc przeprowadzać 2FA bez aplikacji autentykującej w smartfonie. Oczywiście, gdy będę jechał na wakacje, to smartfona pewnie wyciągnę z szuflady i naładuję ponownie (choćby dla map), ale tak poza tym, to czuję się bez niego wolniejszym człowiekiem, i to wolniejszym w obu znaczeniach tego przymiotnika. :)
Potwierdzam - właśnie kupiłem dość zgrabny telefon Panasonica dla seniora. Na wystawce była atrapa. Więc nie spodziewałem się, że w telefonie obowiązuje najmniejsza czcionka, z jaką się do tej pory spotkałem i nie można jej powiększyć. No, jak dla seniora osiemdziesięciolatka - bomba!