Siec sie zmienia - hyperlinki do stron www to przeszlosc, strony www to przeszlosc. Wiele osob jest w stanie ograniczyc swoj dostep do internetu jednej aplikacji - facebook, twitter, tiktok czy youtube. Mam wrazenie, ze wiekszosc recenzji, tutoriali, komentarzy rzeczywistosci powstaje dzis w formie filmow na youtubie. Kiedys bardzo mnie to irytowalo, teraz zaczynam sie przyzwyczajac. Nawiazujac do innego newslettera, tresc czytana odchodzi do lamusa i jest wypierana przez audio i wideo.
Wydaje sie, ze nastepna rewolucja jest tuz za rogiem i bedzie polegac na interakcji z AI (na razie dominuje komunikacja tekstowa, ale za chwile bedzie to forma konwersacji). Czy widziales w jakims filmie sf wyszukiwanie informacji w przegladarce czy klikanie w linki? Futurystyczne wizje to komunikacja glosowa plus wizualizacje filmowe i tak to pewnie bedzie niedlugo wygladac.
Google pracuje nad swoja SI (pierwszy raz widze taki skrot na AI ;-) ) i choc na razie moze ulomna, nie mam watpliwosci, ze za chwile bedzie duzo lepsza niz zrodla informacji z osobnych stron www (nawiasem mowiac, zrodla sa wciaz pozostawione w formie linkow, w ktore ktos moze bedzie klikal, a jesli nie to tylko pokaze ostateczna kleske hyperlinkow ;-)) Nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze AI bedzie poglebiac problem bezwartosciowych tresci. Mysle, ze AI bedzie w stanie dopasowac tresci do oczekiwac odbiorcy duzo lepiej niz wyszukiwarki podsuwajace odnosniki do stron www.
Tradycyjne media updaja juz od dluzszego czasu i moze w koncu upadna z ich zenujaca jakoscia zeby po jakims czasie w powstalej pustce odrodzic sie w nowej formule.
Na koniec dodam, ze "stary internet" wciaz istnieje (czego dowodem jest substack i Twoj newsleter :P). Blogerzy nie znikna, bo wiele osob lubi pisac nawet do szuflady, a zapomniane blogi sa wlasnie taka szuflada. Mysle, ze dobre tresci przetrwaja, a szukajacy dotra do nich z pomoca googla lub bez. Ja wpadlem na Twoja strone z polecenia, przeczytalem pare artykulow z zainteresowaniem i nawet zalazylem sobie konto zeby moc zostawic ten komentarz. Przy okazji, tak jak za "starych dobrych czasow" odwiedzam ciekawe linki z Twoich tekstow, w ktorych znajduje kolejne ciekawe linki i tak jak dawniej okazuje sie, ze internet to wciaz morze informacji, studnia bez dna ciekawostek na kazdy temat, potezny zasob szczegolowej i fachowej wiedzy, ale tez najwiekszy pozeracz czasu i okropne uzaleznienie.
Świetny tekst! Właściwie wszystko, co piszesz, jest mi znane i wiadome od pewnego czasu. ale Twój artykuł sprawdza się doskonale jako syntetyczne ujęcie problemu, więc przy każdej okazji (nie to, żeby tych okazji miałoby być bardzo dużo...) będę go linkował lub podsyłał link znajomym w celach oświeceniowych.
Dwie marginalne uwagi ode mnie:
> W Gmailu mam historię korespondencji z 20 lat i żadnego pomysłu, gdzie mógłbym ją przenieść.
Tutaj akurat (i tylko tutaj :)) hamletyzujesz. Pobranie archiwum swojej korespondencji z Gugla jest proste (bodajże dyrektywa UE ich do tego zmusiła?), format standardowy, więc lokalnie istnieje wiele sposób na skatalogowanie swojej starej poczty. Na Linuksie kwerendę wypada zacząć od potężnego, ale hakerskiego nutmuch[0]. Na Windowsie podobne rozwiązania też pewnie istnieją – jeśli okazałoby się, że zwykły import do Thunderbirda nie da rady.
> Pytanie za sto punktów: skąd Google będzie czerpać wiedzę, gdy zbankrutują ostatni dostawcy tejże wiedzy, pozbawieni przez Google ruchu na swoich witrynach.
Ja czasami zadaję sobie analogiczne pytanie w kontekście Wikipedii. Wikipedia zaczerpnęła znaczącą część swoich treści z tradycyjnych encyklopedii, pozbawiając jednocześnie encyklopedycznych wydawców źródła dochodów i doprowadzając tradycyjne encyklopedie do śmierci. Na razie problem nie jest jeszcze widoczny, ale czy za 10-20 lat nie okaże się, że wiedza na Wikipedii się „starzeje” i że nie ma nowych wydań encyklopedii, gdzie można by ową wiedzę odnowić?
Wiki to znacznie wiecej niz encyklopedia. To mogl byc poczatek, ale teraz to masa fachowcow z roznych dziedzin dzielaca sie swoja wiedza. Encyklopedie sie starzeja, wiki jest aktualizowana caly czas i chyba od dawna juz nie bazuje na danych encyklopedycznych.
Zakładasz, że darmowy crowdsourcing, choćby i składający się z wielu ekspertów, zrobi równie dobrą encyklopedyczną robotę, co sztab OPŁACANYCH przez wydawnictwa i uniwersytety fachowców. Chciałbym, żebyś miał rację, ale obawiam się, że nie masz. Miałem okazję sięgnąć do kilku specjalistycznych encyklopedii w przeciągu ostatnich lat (matematycznej, filozoficznej). Wikipedia jest bez wątpienia wygodniejsza w użyciu, ale jej hasła zazwyczaj niestety odstają od haseł w „prawdziwych” leksykonach.
Cześć Bartłomiej :) Twój tekst jest świetny! Obecnie piszę na tematy związane z chrześcijaństwem i życiem duchowym, ale był taki czas w moim życiu, że związany byłem z prasą komputerową. Pisałem między innymi do Magazynu INTERNET i do PC Worlda (2007-2013). Pamiętam jak w jednej z publikacji opisywałem "ukryte" możliwości wyszukiwarki Google. Te funkcje były naprawdę potężne, gdy wiedziałeś czego chcesz szukać. Obserwowałem jak z czasem te funkcje przestają działać. Rzadka sytuacja - znikanie przydatnych narzędzi. Później, oczywiście, przez gg, grono, naszą-klasę dotarło się do Facebooka z Messengerem. I też, na początku, możliwości wydawały się nieograniczone (np. te związane z wyszukiwaniem, ale też z promocją swoich działań, poza tym otrzymywało się faktycznie treści znajomych i dobre narzędzie do kontaktu z nimi). Trwało to na tyle długo, że zamknąłem się na Facebooku (+oczywiście w narzędziach Google'a, a w tym na YouTube'ie). Czy może zostałem zamknięty? Fajne możliwości dla mnie jako prywatnej osoby i jako piszącego już wtedy na temat wiary w Jezusa "gdzieś" zaginęły (nie wiem czy do tego dotarłeś, ale treści religijne obcięto drastycznie kilka lat temu: nie czytałem nawet badań, doświadczyłem osobiście na własnych stronkach). Zaginęło też w ogóle to, co sprawiało radość w korzystaniu z social media. Żadne z nowo powstających serwisów tego typu do mnie nie trafiają, ale to pewnie też wiek, może kiedyś pochłonąłby mnie TikTok. A tak to jestem tu, czytam Twój długi, ciekawy tekst i w nowych kartach otwieram hiperłącza... I jak starszy człowiek ;) piszę długi komentarz, żeby dać Ci znać, że to co robisz ma dla kogoś sens i wartość. Pozdrawiam!
PS: Przy okazji mam pytanie techniczne. Udostępniłem Twój tekst na Facebooku (Tak, nadal tam jestem :D ) i gdy to zrobiłem to pojawiła się normalnie grafika reklamująca tekst oraz Twój tytuł i podtytuł. Kiedy jednak próbuję udostępnić swoje własne materiały to wyskakuje mi tylko substackowy ołóweczek jako reklama i wygląda jakbym linkował do głównej strony substacka, a nie do własnego tekstu. Nie wiesz może co musiałbym zrobić, żeby to naprawić w swoich materiałach?
Dziękuję za długi i szczegółowy komentarz. Zgodnie z zasadami dobrego sieciowego wychowania moja odpowiedź powinna być co najmniej równie długa i szczegółowa, ale w zasadzie musiałbym przytakiwać i potwierdzać, bo się zgadzam. Dylemat "zamknąłem się na Facebooku czy zostałem zamknięty?" wart jest z pewnością osobnych rozważań.
PS. W temacie technicznych problemów nie pomogę, bo nie jestem przesadnie facebookowy, ale wydaje mi się, że może pomóc wylogowanie się i wejście na własną stronę jako gość (tak jak wszedłeś na moją) oraz przekopiowanie "gołego" linku do postu.
Dzięki za odpowiedź! Byłoby zupełnie normalne gdybyś jako autor nawet całkowicie się nie odniósł. Wiadomo, że nie jesteś w stanie pisać ze wszystkim odbiorcami :) Dodam coś jednak do samego PS-a. Podoba mi się idea Substacka, ale kilka razy już mnie zawiódł. W profilu można ustawić sobie opis, więc ustawiłem tymczasowy, żeby zobaczyć jak to działa. Później go zmieniłem, ale pod moimi wpisami dalej pojawia się ten stary opis. Napisałem w tej sprawie przez formularz pomocowy Substacka... ale była to jakaś konwersacja z robotem (AI rządzi :) ) i nie był to jeden z tych robotów z doktoratem... ;) Na końcu napisał, że mój problem zostanie przekazany do zespołu technicznego, ale to było dobrych kilka tygodni tematu, a żadnego odzewu ani naprawy problemu nie ma (wydaje mi się, że po prostu halucynował z tym, że przekaże problem dalej lub nikt tego nie odczytał). Nie ma też możliwości jakoś normalnie się skontaktować z działem IT. To tylko jedna z rzeczy. Druga to ten problem z linkami (Twoja rada niestety nie pomogła). A jest ich jeszcze parę.
Siec sie zmienia - hyperlinki do stron www to przeszlosc, strony www to przeszlosc. Wiele osob jest w stanie ograniczyc swoj dostep do internetu jednej aplikacji - facebook, twitter, tiktok czy youtube. Mam wrazenie, ze wiekszosc recenzji, tutoriali, komentarzy rzeczywistosci powstaje dzis w formie filmow na youtubie. Kiedys bardzo mnie to irytowalo, teraz zaczynam sie przyzwyczajac. Nawiazujac do innego newslettera, tresc czytana odchodzi do lamusa i jest wypierana przez audio i wideo.
Wydaje sie, ze nastepna rewolucja jest tuz za rogiem i bedzie polegac na interakcji z AI (na razie dominuje komunikacja tekstowa, ale za chwile bedzie to forma konwersacji). Czy widziales w jakims filmie sf wyszukiwanie informacji w przegladarce czy klikanie w linki? Futurystyczne wizje to komunikacja glosowa plus wizualizacje filmowe i tak to pewnie bedzie niedlugo wygladac.
Google pracuje nad swoja SI (pierwszy raz widze taki skrot na AI ;-) ) i choc na razie moze ulomna, nie mam watpliwosci, ze za chwile bedzie duzo lepsza niz zrodla informacji z osobnych stron www (nawiasem mowiac, zrodla sa wciaz pozostawione w formie linkow, w ktore ktos moze bedzie klikal, a jesli nie to tylko pokaze ostateczna kleske hyperlinkow ;-)) Nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze AI bedzie poglebiac problem bezwartosciowych tresci. Mysle, ze AI bedzie w stanie dopasowac tresci do oczekiwac odbiorcy duzo lepiej niz wyszukiwarki podsuwajace odnosniki do stron www.
Tradycyjne media updaja juz od dluzszego czasu i moze w koncu upadna z ich zenujaca jakoscia zeby po jakims czasie w powstalej pustce odrodzic sie w nowej formule.
Na koniec dodam, ze "stary internet" wciaz istnieje (czego dowodem jest substack i Twoj newsleter :P). Blogerzy nie znikna, bo wiele osob lubi pisac nawet do szuflady, a zapomniane blogi sa wlasnie taka szuflada. Mysle, ze dobre tresci przetrwaja, a szukajacy dotra do nich z pomoca googla lub bez. Ja wpadlem na Twoja strone z polecenia, przeczytalem pare artykulow z zainteresowaniem i nawet zalazylem sobie konto zeby moc zostawic ten komentarz. Przy okazji, tak jak za "starych dobrych czasow" odwiedzam ciekawe linki z Twoich tekstow, w ktorych znajduje kolejne ciekawe linki i tak jak dawniej okazuje sie, ze internet to wciaz morze informacji, studnia bez dna ciekawostek na kazdy temat, potezny zasob szczegolowej i fachowej wiedzy, ale tez najwiekszy pozeracz czasu i okropne uzaleznienie.
Świetny tekst! Właściwie wszystko, co piszesz, jest mi znane i wiadome od pewnego czasu. ale Twój artykuł sprawdza się doskonale jako syntetyczne ujęcie problemu, więc przy każdej okazji (nie to, żeby tych okazji miałoby być bardzo dużo...) będę go linkował lub podsyłał link znajomym w celach oświeceniowych.
Dwie marginalne uwagi ode mnie:
> W Gmailu mam historię korespondencji z 20 lat i żadnego pomysłu, gdzie mógłbym ją przenieść.
Tutaj akurat (i tylko tutaj :)) hamletyzujesz. Pobranie archiwum swojej korespondencji z Gugla jest proste (bodajże dyrektywa UE ich do tego zmusiła?), format standardowy, więc lokalnie istnieje wiele sposób na skatalogowanie swojej starej poczty. Na Linuksie kwerendę wypada zacząć od potężnego, ale hakerskiego nutmuch[0]. Na Windowsie podobne rozwiązania też pewnie istnieją – jeśli okazałoby się, że zwykły import do Thunderbirda nie da rady.
> Pytanie za sto punktów: skąd Google będzie czerpać wiedzę, gdy zbankrutują ostatni dostawcy tejże wiedzy, pozbawieni przez Google ruchu na swoich witrynach.
Ja czasami zadaję sobie analogiczne pytanie w kontekście Wikipedii. Wikipedia zaczerpnęła znaczącą część swoich treści z tradycyjnych encyklopedii, pozbawiając jednocześnie encyklopedycznych wydawców źródła dochodów i doprowadzając tradycyjne encyklopedie do śmierci. Na razie problem nie jest jeszcze widoczny, ale czy za 10-20 lat nie okaże się, że wiedza na Wikipedii się „starzeje” i że nie ma nowych wydań encyklopedii, gdzie można by ową wiedzę odnowić?
[0]: https://notmuchmail.org
Wiki to znacznie wiecej niz encyklopedia. To mogl byc poczatek, ale teraz to masa fachowcow z roznych dziedzin dzielaca sie swoja wiedza. Encyklopedie sie starzeja, wiki jest aktualizowana caly czas i chyba od dawna juz nie bazuje na danych encyklopedycznych.
Zakładasz, że darmowy crowdsourcing, choćby i składający się z wielu ekspertów, zrobi równie dobrą encyklopedyczną robotę, co sztab OPŁACANYCH przez wydawnictwa i uniwersytety fachowców. Chciałbym, żebyś miał rację, ale obawiam się, że nie masz. Miałem okazję sięgnąć do kilku specjalistycznych encyklopedii w przeciągu ostatnich lat (matematycznej, filozoficznej). Wikipedia jest bez wątpienia wygodniejsza w użyciu, ale jej hasła zazwyczaj niestety odstają od haseł w „prawdziwych” leksykonach.
Cześć Bartłomiej :) Twój tekst jest świetny! Obecnie piszę na tematy związane z chrześcijaństwem i życiem duchowym, ale był taki czas w moim życiu, że związany byłem z prasą komputerową. Pisałem między innymi do Magazynu INTERNET i do PC Worlda (2007-2013). Pamiętam jak w jednej z publikacji opisywałem "ukryte" możliwości wyszukiwarki Google. Te funkcje były naprawdę potężne, gdy wiedziałeś czego chcesz szukać. Obserwowałem jak z czasem te funkcje przestają działać. Rzadka sytuacja - znikanie przydatnych narzędzi. Później, oczywiście, przez gg, grono, naszą-klasę dotarło się do Facebooka z Messengerem. I też, na początku, możliwości wydawały się nieograniczone (np. te związane z wyszukiwaniem, ale też z promocją swoich działań, poza tym otrzymywało się faktycznie treści znajomych i dobre narzędzie do kontaktu z nimi). Trwało to na tyle długo, że zamknąłem się na Facebooku (+oczywiście w narzędziach Google'a, a w tym na YouTube'ie). Czy może zostałem zamknięty? Fajne możliwości dla mnie jako prywatnej osoby i jako piszącego już wtedy na temat wiary w Jezusa "gdzieś" zaginęły (nie wiem czy do tego dotarłeś, ale treści religijne obcięto drastycznie kilka lat temu: nie czytałem nawet badań, doświadczyłem osobiście na własnych stronkach). Zaginęło też w ogóle to, co sprawiało radość w korzystaniu z social media. Żadne z nowo powstających serwisów tego typu do mnie nie trafiają, ale to pewnie też wiek, może kiedyś pochłonąłby mnie TikTok. A tak to jestem tu, czytam Twój długi, ciekawy tekst i w nowych kartach otwieram hiperłącza... I jak starszy człowiek ;) piszę długi komentarz, żeby dać Ci znać, że to co robisz ma dla kogoś sens i wartość. Pozdrawiam!
PS: Przy okazji mam pytanie techniczne. Udostępniłem Twój tekst na Facebooku (Tak, nadal tam jestem :D ) i gdy to zrobiłem to pojawiła się normalnie grafika reklamująca tekst oraz Twój tytuł i podtytuł. Kiedy jednak próbuję udostępnić swoje własne materiały to wyskakuje mi tylko substackowy ołóweczek jako reklama i wygląda jakbym linkował do głównej strony substacka, a nie do własnego tekstu. Nie wiesz może co musiałbym zrobić, żeby to naprawić w swoich materiałach?
Dziękuję za długi i szczegółowy komentarz. Zgodnie z zasadami dobrego sieciowego wychowania moja odpowiedź powinna być co najmniej równie długa i szczegółowa, ale w zasadzie musiałbym przytakiwać i potwierdzać, bo się zgadzam. Dylemat "zamknąłem się na Facebooku czy zostałem zamknięty?" wart jest z pewnością osobnych rozważań.
PS. W temacie technicznych problemów nie pomogę, bo nie jestem przesadnie facebookowy, ale wydaje mi się, że może pomóc wylogowanie się i wejście na własną stronę jako gość (tak jak wszedłeś na moją) oraz przekopiowanie "gołego" linku do postu.
Dzięki za odpowiedź! Byłoby zupełnie normalne gdybyś jako autor nawet całkowicie się nie odniósł. Wiadomo, że nie jesteś w stanie pisać ze wszystkim odbiorcami :) Dodam coś jednak do samego PS-a. Podoba mi się idea Substacka, ale kilka razy już mnie zawiódł. W profilu można ustawić sobie opis, więc ustawiłem tymczasowy, żeby zobaczyć jak to działa. Później go zmieniłem, ale pod moimi wpisami dalej pojawia się ten stary opis. Napisałem w tej sprawie przez formularz pomocowy Substacka... ale była to jakaś konwersacja z robotem (AI rządzi :) ) i nie był to jeden z tych robotów z doktoratem... ;) Na końcu napisał, że mój problem zostanie przekazany do zespołu technicznego, ale to było dobrych kilka tygodni tematu, a żadnego odzewu ani naprawy problemu nie ma (wydaje mi się, że po prostu halucynował z tym, że przekaże problem dalej lub nikt tego nie odczytał). Nie ma też możliwości jakoś normalnie się skontaktować z działem IT. To tylko jedna z rzeczy. Druga to ten problem z linkami (Twoja rada niestety nie pomogła). A jest ich jeszcze parę.