Discussion about this post

User's avatar
eM's avatar

m.f.

Kiedy czytać, z kim sie spotkać, jak wszyscy w pracach slash rodzina i żeby jeszcze podczas spotkania był czas na rozmowę o wszystkim? :) Prace powiariowane, sytuacja na rynku też kliniczna, wśród żółtka usytuowanych moda na ftnes i krav maga/karate, kursy udemy do pracy. Białko na usługach wypluwające życie w kanał kredytów i minimalnej nie czyta, bo brak w neuronach przerzutki, by z tego najmniejszego drgania jeszcze zamachową siłe do przerzucania stron wydobyć.. Starsze Panie, na dyzurkach - nieliczne dyżurki, które jeszcze dają odpocząć a nie wykańczają 24h zmianą i z dupy obowiązkami na dokuczanie (znam dziesiątki opowieści)- obłożone makulaturą od Tomasza à Kempis po Terlikowskiego. Tu już nie wystarczy naprawiac świata poczynając od siebie, wysiew biedy i zapi***olu - złom takiego przekładańca za rdzawą zakładkę do książki nie posłuży... :( Pozdrowienia z robotniczej południowej Uci ;)

Expand full comment
Borys's avatar

Dajesz do myślenia, ale chciałem wtrącić swoje trzy grosze:

1) Nie wiem, jaka jest metodologia corocznych badań BN, ale wiem, że osoba czytająca rocznie 10 klasyków literatury pięknej, osoba czytająca 20 sztuk literatury wagonowej, osoba czytająca 3 podręczniki ze swojej specjalistycznej dziedziny plus 3 grube książki popularnohistoryczne dla rozrywki oraz osoba nieczytająca książek w ogóle, ale spędzająca wiele czasu przy lekturach pogłębionych artykułów w poważnych tygodnikach – te cztery osoby zostałyby skwantyfikowane liczbami 10-20-6-0, ale... no właśnie.

2) Czy jesteś pewien, że Ty i Twoi siedzący na murku koledzy w latach 90. tyle czytali? Nie wątpię, że Ty czytałeś – ja też w młodości dużo czytałem – ale może nasi ówczesni koledzy, tzn. szeroko pojęte „podwórko” czytało w gruncie rzeczy mniej niż nam się wydaje? Że działa tu efekt, którego nazwy nie znam, ale który na pewno został już opisany przez jakiegoś mądrego psychologa i nazwany jego nazwiskiem, że jeśli robimy X to ulegamy złudzeniu, że dużo innych ludzi też robi X?

3) Lubię wskakiwać do wagonu „kiedyś to były czasy, teraz już nie ma czasów”, ale sądzę, że książki papierowe nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Po pierwsze, może młodzi ludzie będą sięgali po nie coraz częściej właśnie po to, żeby oderwać się od smartfonowego FOMO? Po drugie, może wcześniej czy później do mas dotrze, że smartfony i wszechobecny internet są tak szkodliwe dla mózgu jak papierosy dla płuc – a o szkodliwości papierosów też wszak przez kilka ładnych dekad nie wiedziano albo udawano, że się nie wie – i książki i prasa drukowana przeżyją wtedy drugą, czy tam kolejną, młodość?

Expand full comment
5 more comments...

No posts