1. Ostatnio zdarzyło mi się, że pisząc artykuł na zupełnie inny temat, musiałem szybko sprawdzić, czym żyli polscy gracze na początku XXI wieku. To zaledwie poboczny wątek tekstu, dygresja i urozmaicenie, nie potrzebowałem więc długich badań i głębokich kwerend, ale na szczęście rok 2001 to czasy internetowe, już działają Gry-Online, jeszcze działa Valhalla.pl, swoje serwisy growe mają Onet i WP, jest Załoga G, ukazuje się Wirtualny Komputer… Wystarczy kilka kliknięć i po robocie – pomyślałem.
Godzinę później, sfrustrowany i zły, wsiadałem na rower, by pojechać do biblioteki.
Niby w internecie nic nie ginie, ale przeglądanie – a zwłaszcza przeszukiwanie – archiwów wspomnianego już GOL-a czy Onetu (nawet z wykorzystaniem serwisu Web Archive) albo próby odnalezienia dawnych wydań zinów takich jak Załoga G to droga przez mękę.
Tymczasem w bibliotece wypożyczyłem odpowiednie roczniki CD-Action, PSX Extreme, Playa, Clicka, Świata Gier Komputerowych, a przede wszystkim Secret Service i Resetu (których ostatnie numery ukazały się właśnie w 2001 roku) – i kilka chwil później faktycznie byłem po robocie.
2. Oczywiście problem nie dotyczy jednego artykułu i wyłącznie growych historii. Prasa – niezależnie od tematyki – to wciąż najlepsze źródło wiedzy o dawnych czasach, a teksty nabierają dodatkowych znaczeń w otoczeniu innych tekstów. Wstępniaki, recenzje, felietony, reklamy, listy do redakcji itd. tworzą jedną całość, zaś konteksty i niuanse łatwiej wychwycić w oryginalnym layoucie i przy oryginalnych ilustracjach.
Internet gubi to wszystko. Strony tracą archiwa i zmieniają design, teksty bywają aktualizowane i poprawiane (trudno więc odwołać się do jednej, np. pierwotnej, wersji), hiperłącza prowadzą w nicość, banery reklamowe oraz grafiki znikają z serwerów itd., itp.
Ciekawostka: zawartość wielu dawnych stron WWW przetrwała do naszych czasów tylko dlatego, że… zapisano ją na płytach CD dodawanych do analogowych czasopism.
Do tego zakotwiczony w teraźniejszości internet nie dba o archiwizację i nie chodzi tu tylko o prehistorię sprzed ćwierćwiecza – spróbujmy w wygodny sposób zobaczyć, o czym kilka lat temu pisali publicyści np. Polygamii i Gamezilli. No właśnie.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda, gdy chcemy sprawdzić opinie czytelników, wejść głębiej w spory i dyskusje o tekstach czy wydarzeniach, które emocjonowały kiedyś opinię publiczną. Niby wszystko można było skomentować, ale komentarze te, podobnie jak zażarte debaty na redakcyjnych forach, w zdecydowanej większości bezpowrotnie przepadły. Przeglądanie archiwów socialmediowych grup dyskusyjnych to też zadanie dla masochisty. Za to np. dział listy do redakcji w CD-Action jest wciąż dostępny w każdej większej bibliotece.
3. Nie ma dobrej puenty tego tekstu. Prasa umiera. Choć rejestrowanie upływającej rzeczywistości jest łatwiejsze niż kiedykolwiek, a codziennie powstają tony materiałów wideo, foto, audio i tekstowych, nie chciałbym być w skórze historyka, który np. za 100 lat będzie na tej podstawie próbował odtworzyć, czym żyliśmy dzisiaj.
Cieszę się, że ja badam głównie czasy przedinternetowe, gdy prasa miała się wciąż bardzo dobrze.
A skoro już mowa o dawnej prasie growej, korzystając z okazji, polecam fantastyczną inicjatywę Retronics, tj. reedycje archiwalnych Bajtków, Top Secretów, Tajemnic Atari, IKS-ów, Komputerów itp. To coś znacznie więcej niż reprinty ze skanów, bo autorzy zapewniają także poprawione materiały graficzne (w tym od początku pozyskiwane screenshoty), a nawet skorygowane – pierwotnie często zawierające poważne błędy – listingi programów! Na nowo robiona jest też korekta tekstów (bolączka ówczesnej prasy), jak również skład.
Doceniając benedyktyńską pracę edytorską, przede wszystkim muszę jednak pochwalić efekt końcowy – elegancki papier i wysoką jakość druku (a kto jest tak stary jak ja, pamięta niestety, jak wydawano oryginały ww. tytułów). I to nie reklama, bo nikt mi za to nie płaci. Po prostu mam kilka tych magazynów u siebie na półce i dzielę się zachwytem.
Retronics rozwija swoją działalność. W ofercie pojawiły się m.in. reprinty magazynów PSX Fan i Computer Studio, reedycje oryginalnych gier na Atari i Commodore, a także wznowienia książek z kultowej niegdyś serii SOETO. Szefujący przedsięwzięciu Jerzy Dudek wspomina również o tym, że chciałby robić repliki dawnych joysticków.
Zalecam wsparcie tych cennych, a wciąż niewystarczająco rozpropagowanych inicjatyw.
Z archiwum newslettera: jeśli mowa o dawnych czasopismach, w tym wpisie wspominam, jak zostałem dziennikarzem prasowym i co z tego wynikło.
Tymczasem w następnym liście do internetu zobaczymy, co dzieje się w prasie growej obecnie. Do przeczytania w najbliższy piątek.
Podobało się? Będę wdzięczny za kawę!
Mało? W zakładce Notes na stronie newslettera oraz w aplikacji Substacka można przeczytać moje krótsze notatki z lektur i z życia.
Nie chcesz przegapić kolejnych wydań? Zalecam subskrypcję – to jest za darmo i zawsze można zrezygnować. Przycisk poniżej załatwi wszelkie formalności.
Ale problem, którego dotykasz, jest w istocie znacznie szerszy: Wmówiono nam 20 lat temu, że „w internecie nic nie ginie”, co okazało się straszną bzdurą. Od dobrych dziesięciu lat wymieniam się regularnie z przyjacielem mailami, w których podsyłamy sobie ciekawe linki. Niedawno jednemu z nas podczas porządkowania mailowego archiwum przyplątał się taki list sprzed mniej więcej pięciu lat. Okazało się, że już ponad połowa zawartych w nim linków zwraca 404!
Nośniki fizyczne – czy to czasopisma, czy książki, czy DVD, czy CD z muzyką – przetrwają bardzo długo. Media internetowe – wprost przeciwnie.